Często zastanawiałem się czy jest tak naprawdę jak mówią. Każdy kraj ma coś charakterystycznego jeśli chodzi o styl ubierania. Kilka tygodnie miałem okazje przebywać po za granicami naszego kraju, a dokładnie w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Miałem okazje nie tylko poznać ich zwyczaje, nastawienie do drugiego człowieka, ale również ich podejście do tak codziennej rzeczy jaką jest ubiór i o czym w większości jest ten blog.
Należy wspomnieć, że w naszym kraju wciąż panuje wśród ludzi rywalizacja nawet w sferze mody. Czasami zastanawiam się czy nie jest to naszą narodową specjalnością. Mieć więcej czy wyglądać lepiej niż sąsiad lub sąsiadka. Nikomu nie jest obcy widok walczących ze sobą kobiet w dzień dostawy w osiedlowym second-handzie. Gdzie jak wygłodniałe wilki każda chce znaleźć dla siebie coś „trendy”. Coś co wzbudzi niesamowity podziw wśród przyjaciółek i zazdrość konkurentek.W Niemczech byłem już któryś raz z rzędu. Jednak by to pierwszy mój taki wyjazd pod względem długości mojego pobytu tam. Pracując w restauracji w której codziennie przewijało się kilkaset ludzi miałem okazję zobaczyć jak ubierają się rodowici Niemcy. Efekt- w ciągu 5tygodni zobaczyłem 2 osoby które mógłbym zakwalifikować według swojej skromnej oceny do osób dobrze ubranych. Większość z nich w rozciągniętych t-shirtach, za dużych niemodnych jeansach ściśniętych mocno paskiem i rozwalające się adidasy. Patrząc na nich wydawało mi się , że właśnie wrócili z polskiego rynku. Było jednak w tym wszystkim coś urzekającego. Tam nikt na to nie zwracał uwagi. Nikt nikogo nie oceniał. Przypomina mi się zaraz historia mojej znajomej która została zaproszona na sylwestra w Niemczech. Umówiła się tam do fryzjera by zrobić szałową fryzurę. Kilka dni zajęło jej dobieranie kreacji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zadowolona z siebie o wyznaczonej godzinie wkroczyła na sale gdzie odbywała się sylwestrowa zabawa. Jak opisać to jak tam wyglądała…? Hm.. Myślę, że w sukni z cekinami, futrzastym bolerku wysokich obcasach wyglądała jak paw w kurniku pełnym zwykłych kur. Nikogo nie dziwił fakt, że Niemki przyszły na zabawę w kozakach, wełnianych spódnicach i koszulce. Łatwo się domyśleć, że tak skrupulatnie dobrana wcześniej kreacja mojej znajomej bardzo szybko została zamieniona na coś chociaż trochę przypominającego tamtejsze sylwestrowe trendy. Dziwi mnie to bardzo i zastanawiam się od czego to zależy. Patrząc na zarobki polskiej rodziny o średnim statusie majątkowym bardzo często ciuchy nawet w zwykłych sieciówkach w centrach handlowych są po za ich zasięgiem. Mimo wszystko porównując nasze finansowe możliwości radzimy sobie znacznie lepiej z codziennym przyodziewaniem się. Czy wynika to z naszej mentalności? Im mniej mamy tym bardziej musimy kombinować. Przy nakładzie jak najmniejszych środków zyskiwać jak najlepsze efekty. Dlatego też tak dużą popularnością cieszą się w Polsce SH nazywane częściej „lumpami”.
Londyn- największa stolica w zachodniej Europie. Miasto konkurujące z Paryżem o tytuł stolicy mody. Miasto gdzie bogactwo kraju widać na pierwszy rzut oka i gdzie mieszkają bardzo dobrze ubrani ludzie. Chociaż Anglików uważa się za osoby o bardzo słabym guście w kwestii ubioru. Z pewność tego czego możemy się uczyć od ludzi mieszkających w Londynie to odwaga i indywidualność w swoich strojach. Wiem, że wynika to również z tolerancji społeczeństwa i wielokulturowości tego kraju. Nikogo nie dziwi tam fakt mężczyzny ubranego w stroje przypominające sukienki. Jestem ciekaw jak długo musiałby on czekać w Polsce na jakiś niekulturalny przytyk. Tam nikt nie boi się wprowadzać w uliczny styl modowych nowości. Przyznam się, że sam czasami robiłem wielkie oczy patrząc na odwagę niektórych londyńczyków mimo, że jestem bardzo otwartą osobą i bardzo trudno mnie zaskoczyć.
Oczywiście od każdej reguły są wyjątki. Ale myślę, że warto na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad piramidą swoich wartości. Czy bycie „fashion” to coś najważniejszego. Może właśnie niemiecka beztroska w pełnym rywalizacji świecie mody jest czymś lepszym. Czymś co nie zabiera nam niepotrzebnie czasu którego tak często nam brakuje. Może angielska pewność siebie w codziennym ubieraniu jest lekarstwem na brak w naszym społeczeństwie tolerancji?
Świetne zdjęcia!!!!
OdpowiedzUsuńInteligenty wpis, dający do myślenia :). Zdjęcia też ciekawe :). Pozdrawiam i proszę o więcej takich notek! :)
OdpowiedzUsuńwow- socjologiczna prawda- Haute couture, pret-a-porter, streatart uzewnętrznionych-ubranych w szmatki ludzi! bravo!
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, świetne zdjęcia, mega stylizacje. Mega mi się miło zrobiło jak zobaczyłem bluzę galaxy mej produkcji lansującą się w Londynie! :D zazdroszczę wyjazdu do UK, ja jeszcze trochę muszę poczekać...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kwestię ubioru, zgodzę się, że tutaj ludzie po prostu się wstydzą. Brakuje nam odwagi, bo cóż, towarzystwo do najbardziej tolerancyjnych nie należy. Czy bycie feszyn powinno być na 1 miejscu? Według mnie, najważniejsze to wyglądać po prostu schludnie i czysto. Ot tyle, reszta to kwestia gustu. Czy ktoś podąża/wyznacza super nowe trendy, czy ktoś preferuje t-shirt i jeansy, bezpieczne wyjście, to zalezy od upodobań. Wydaje mi się, że może zamiast kwestionować i wyśmiewać to, że niektórzy fascynują się modą (co bardzo popularne w naszym społeczeństwie), można byłoby lepiej po prostu nie zwracać uwagi na pewne kwestie. Bo Polacy bardzo lubią gnębić osoby gorzej ubrane (szczególnie w szkołach), ale te w świetnych outfitach też czasem wytkną palcem i obśmieją. Faszynfromraszyn i wiocha z jakiegoś powodu istnieje i są to polskie serwisy. Ludzie chyba powinni zająć się po prostu swoim życiem, zamiast doszukiwać się czegoś, do czego można by się przyczepić u innych. C'nie? :P
To ciekawe w jakim mieście w Niemczech.. W Berlinie chyba sporo modowych wyjątków, jak i subkulturowych "frików" - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam wyobrażenie o tym kraju, że jest mocno hipsterskie modowo. Właśnie te rozciągnięte t-shirty, czyli anty moda, są paradoksalnie modą tak naprawdę. ^^ rebel rebel
OdpowiedzUsuń